Wieczorem 26 listopada 1932 r. w restauracji Kolońskiego, znajdującej się
przy ulicy Trybunalskiej 10 (dzisiaj ulica Szewska 10) odbywała się "sobótka" studentów z
korporacji Lutyko-Venedia (działającej na Akademii Medycyny Weterynaryjnej). "Sobótki" były wesołymi
spotkaniami członków korporacji akademickich, w czasie których pito duże ilości
piwa, śpiewając przy tym piosenki. Po zakończonym zgromadzeniu część młodzieży
udała się do kawiarni "Adria", znajdującej się przy ulicy Szajnochy 5 (dzisiaj ulica Bankiwska). Inna
grupa, na czele z Witoldem Wawrzynowiczem i Tadeuszem Winieckim skierowała się
z kolei do kawiarni "Royal", znajdującej się przy ulicy Rutowskiego
28 (dzisiaj plac Ośmiomysła 11). Po wyjściu z lokalu kawiarni "Royal", Wawrzynowicz, który
przechodził ulicą Legionów (prospekt Swobody) został napadnięty przez nieznanego sprawcę i uderzony w twarz. Sprawca zaczął uciekać, a studenci ruszyli w pogoń za nim,
w stronę Placu Gołuchowskich (pl. Targowy), gdzie ścigających zatrzymała grupka osób
pochodzenia żydowskiego. Pomiędzy ścigającymi i zgromadzonymi doszło do
bójki.
Grupa młodzieży, która zdecydowała, by resztę
wieczoru spędzić w kawiarni Adria, postanowiła opuścić lokal i przenieść się do restauracji "Eldorado" (ulica Szanochy 2, dzisiaj Kopernika 4).
W momencie, kiedy studenci wyszli z "Adrii", zauważyli na ulicy grupkę Żydów, którzy zaczęli
śpiewać. Byli to piekarz Mojżesz Katz, szewc Nechemiasz Schmer, drukarz Szymon
Keller, kelner Izrael Tune oraz rejestrowana prostytutka Stefania Surówka. Pomiędzy
studentami i przechodniami doszło do krótkiej wymiany zdań, a następnie do
rękoczynów. Studentowi Grodkowskiemu zadano ciosy nożem. Gdy nadeszła pomoc,
rannego postanowiono przewieźć do szpitala, ten jednak przed przyjazdem na miejsce zmarł w karetce pogotowia (przyczyną śmierci było skrwawienie się z
przeciętej tętnicy pachowej prawej). Katz po uderzeniu Grodkowskiego zaczął
uciekać. Drogę zastąpił mu posterunkowy Nowik, do którego uciekający krzyknął: "Niech Pan
przeprowadzi rewizję, czy ja mam nóż". Przeprowadzona rewizja dała wynik
negatywny. Według zeznań Stefanii Surówki nóż miał ze sobą Izrael Tune, ale
głównym oskarżonym w sprawie stał się Mojżesz Katz, którego policja podejrzewała
również o pobicie feralnego wieczoru innego z członków Lutyko-Venedii, studenta
Tadeusza Winieckiego.
Mimo faktu, że zarówno prezes
Bratniej Pomocy Akademii Medycyny Weterynaryjnej Władysław Borowiak, jak i
prezes korporacji Lutyko-Venedia wydali odezwę do kolegów wzywającą do
zachowania spokoju, już w niedzielę 27 listopada na ulicach Lwowa doszło do
zamieszek na tle antysemickim. W ciągu kolejnych dni studenci tłukli szyby w
żydowskich sklepach, bili przechodniów, których uznawali za Żydów. Ofiarą ekscesów
padli również chrześcijanie, m. in. urzędnik Miejskiej Kasy Oszczędności Zdzisław
Deszberg i właściciel dóbr Aleksander Hulimka. Ostatniego z nich młodzież
przestała okładać laskami dopiero wówczas, gdy wylegitymował się, że jest
chrześcijaninem.
W poniedziałek 28 listopada rektorzy
wszystkich uczelni lwowskich zawiesili zajęcia. Wzywali młodzież do zachowania
spokoju; nie zezwolili również na organizację wiecu ogólnoakademickiego,
obawiając się wybuchu rozruchów i awantur.
29 listopada na cmentarzu
Łyczakowskim odbył się pogrzeb Jana Grodkowskiego. Według danych urzędowych
uczestniczyło w nim 15 000 osób, ale prasa narodowa zawyżała te statystyki
("Kurier Lwowski" donosił, że w ceremonii udział wzięło 40 000
osób). Zwłoki studenta wystawiono w sali recepcyjnej Domu Studentów Weterynarii przy ul. Stalmacha 1 (ul. Basarab). Uroczysty
pochód z trumną przeszedł w asyście korporacji akademickich ze sztandarami
ulicami Szewczenki (ul. Dniprowska) i Piotra i Pawła (ul. Mecznikowa) na cmentarz. Kontrowersje wzbudziło przewodnictwo w pochodzie rektora Uniwersytetu
Jana Kazimierza, ks. Adama Gerstmanna, który pojawił się w trakcie uroczystości
w łańcuchu rektorskim. Po pogrzebie młodzież wracająca z cmentarza rozdzieliła
się na dwie grupy: część udała się na ulicę Akademicką (prosp. Szewczenki), zaś druga część
skierowała się na ulicę Kopernika. Na ulicy Akademickiej grupa 200-300
studentów wznosiła okrzyki antysemickie. Część zgromadzonych biła
przechodzących tamtędy Żydów.
30 listopada w godzinach
przedpołudniowych w gmachu Uniwersytetu Jana Kazimierza zgromadziło się ok. 1200
studentów, do których przemawiali Czesław Rojek i Adam Macieliński (obaj
pełnili w różnych latach funkcje prezesów Czytelni Akademickiej). Zachęcali
młodzież do pozostania w godzinach wieczornych w domach akademickich, sugerując, że na ulicy mogą zostać
napadnięci przez uzbrojone bojówki żydowskie. W godzinach popołudniowych
patrole policyjne likwidowały ekscesy, jakie wybuchały w całym mieście. Grupki
studentów pobiły tego dnia przy ul. Kochanowskiego Adolfa Wille, przy ul. Szewczenki Josenberga Lochera, przy
ul. Zielonej Ignacego Mandla, zaś przy ul. Łyczakowskiej Jakuba Bochina. Przy
ulicy Leona Sapiehy (ul. Bandery) młodzież zmuszała Żydów do zamykania sklepów. Wieczorem, ok.
godz. 22.15 doszło do napadu i pobicia Mojżesza Segala, który po wyjściu z
tramwaju usiłował schronić się w piwnicy swojego domu.
Tego samego dnia wspólny apel do
młodzieży akademickiej o zachowanie spokoju skierowali lwowski arcybiskup
Bolesław Twardowski, biskup sufragan Franciszek Lisowski oraz metropolita
obrządku ormiańskiego arcybiskup Józef Teodorowicz. Trzy dni później, 3 grudnia
Lwowski Komitet Akademicki wydał do młodzieży ulotkę wzywającą do zachowania
spokoju. W nocy z 3 na 4 grudnia w mieście panował spokój, nie odnotowano żadnych incydentów ani aktów
wandalizmu.
Ogółem w ciągu trwania zajść
zatrzymano 90 studentów lwowskich uczelni. 13 z nich odesłano do więzienia,
natomiast 43 po ukaraniu administracyjnym pozostawiono "na wolnej stopie".
Wielu studentów ukarano karą grzywny. Kiedy część młodzieży przesiadywała w
więzieniach i aresztach, inni kolportowali ulotki o następującej treści:
"Przypominamy
kolegom/koleżankom, że sprawy morderstwa popełnionego na ś. p. Grodkowskim nie damy sztucznie zdjąć z porządku dziennego polskiej
opinii publicznej. Obowiązkiem każdej koleżanki i każdego kolegi jest pamiętać
o kwestii żydowskiej i odpowiednio do swoich możliwości jej rozwiązanie codziennie realizować z najwyższym
wysiłkiem i osobistym poświęceniem. Nie wszyscy jeszcze nasi koledzy uwięzieni,
zostali uwolnieni z więzienia, co zmusza nas do zwrócenia całej naszej uwagi na
tę sprawę, aby w razie potrzeby solidaryzować się z uwięzionymi kolegami".
Sprawa Grodkowskiego ostatecznie
znalazła swój finał w sądzie. Proces toczył się latem 1933 r. Mojżesz Katz za
udział w bójce i śmiertelne zranienie studenta weterynarii oraz okaleczenie
jego kolegów został skazany na 4 lata
więzienia. Izrael Tune i Nechemiasz Schmer zostali uniewinnieni z powodu braku dowodów.